Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/w-regula.gorlice.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/tymek10/ftp/paka.php on line 17
óre

323


odnaleźć mojego syna. W czym wam to, u diabła, przeszkadza? A co
powietrza, potrzeba jej było tlenu. - Jego ojciec ma iloraz inteligencji
- Jestem! W porządku! - odkrzyknęła, czując jednocześnie, że
musiała niemalże zmuszać się do dalszego jedzenia. Siedziała
- Dlaczego?
zniszczyłoby chłopcu życie, a my za bardzo go ko... kochamy, żeby
dobrze mógł pchnąć ją nożem w plecy. Rozpamiętywała każdą
niebezpieczeństwie niż kilka chwil temu.
- Płaci pan nagrodę?
- Na spotkanie z klientem. Założył marynarkę. Felicity nawet nie podniosła głowy znad gazety, tylko zagryzła w zamyśleniu dolną wargę. Angela wychyliła się do przodu, nagle zainteresowana. - Ile lat ma ten klient? Co to za pytanie? - Cholera, nie wiem. - Derrick poklepał się po kieszeni marynarki, chcąc się upewnić, czy ma papierosy. - A jakiej jest płci? - Słucham? - Derrick dostrzegł błysk w oczach córki. Tak bardzo przypominała mu Angie... - Twój klient jest mężczyzną czy kobietą? - Do niedawna Oscar Leonetti był na pewno mężczyzną. Nie sądzę, żeby zrobił sobie operację zmiany płci. - A gdzie to spotkanie? - spytała niewinnie. Felicity podniosła głowę znad gazety i spojrzała na męża. Derrick myślał, że zapadnie się pod ziemię od podejrzliwego spojrzenia córki. - W Portland. W Heritage Club. - Złapię cię tam w razie czego? - spytała Felicity, a Derrick pokiwał głową. Członkowie i obsługa Heritage Club zawsze go kryli. Jak zresztą każdego. Jeżeli ktoś z rodziny był na tyle odważny, żeby tam do niego dzwonić, pracownicy klubu dawali mu znać przez telefon komórkowy i wracał do żony w ciągu piętnastu minut. Nigdy niczego nie podejrzewała. - Czy dla Heritage Club pracuje Lorna? - spytała Angela. Felicity pobladła. Derrickowi zamarło serce. Tylko bez paniki. - Nie wiem. Może jest kelnerką, albo hostessą. Często się zmieniają. - Skąd, do diabła, Angela dowiedziała się o Lornie? Zbieg okoliczności? Raczej nie. O ile można wierzyć wrednemu błyskowi w oczach córki. - Ach. Pomyślałam, że może chciałbyś się z nią zobaczyć, bo dzwoniła dzisiaj. Powiedziała, że ma dla ciebie paczkę. - Przesyłkę? - Derrick starał się szybko myśleć. Lorna była zdesperowana i nie miała żadnych oporów. Szczytem głupoty i nierozwagi było dzwonić do niego do domu. - Chyba zdjęcia. - Angela uśmiechnęła się do ojca i odgarnęła włosy z oczu. Wiedziała, co robi, i przyprawiała go tym o mdłości. Jego córka jakimś cudem dowiedziała się o jego tajemnicach. - A niech mnie. - Felicity zamknęła oczy i potrząsnęła głową. Derrick wpadł w panikę. Ona też wiedziała. - Nie mogę uwierzyć, że też nikt na to nie wpadł! - Na co? - Na ładnej młodej twarzy Angeli malowała się rozkosz. - Na nic. - Felicity z gazetą w ręku wstała i skierowała się do gabinetu. - Powinieneś to chyba zobaczyć - powiedziała ściszonym głosem. Derrick nie miał wyboru - musiał iść za nią. To był problem ich małżeństwa. Felicity upierała się, żeby ciągnęli to przedstawienie. Zawsze nim dyrygowała i dyktowała, co ma robić. Twierdziła, że jest bezmózgowcem. Zmuszała, żeby chodził na nudne przyjęcia. Zapraszała przyjaciół ich rodziców na obiady i wiodła z nimi polityczne dyskusje, których nie znosił. Czuł się tak, jakby miał w nosie koło, do którego był przyczepiony łańcuch, za który ciągała go Felicity. Pomyślał o Lornie i jej wielkich, miękkich cyckach. Teraz na niego nie działały. Dotarło do niego, że od miesięcy go zwodziła, podsyłając swoją córkę jako przynętę, żeby potem nagrać wszystko na wideo. A on się na to nabrał. Felicity zamknęła drzwi. Derrick czekał, kiedy wybuchnie bomba. Może i dobrze. Czas przestać się chować i kłamać. - Chase to nie Chase - wyszeptała z błyskiem w oku. - Co? - O czym ona mówi? Znowu miał wrażenie, że serce wyskoczy mu z piersi. Nerwowo potarł kciukiem palec wskazujący. - Wiedziałam, że coś jest nie tak - powiedziała do siebie, jakby coś knuła. Lekko zmrużyła oczy. - Dobrze mi się wydawało, wtedy, na tym cholernym wywiadzie. Cassidy wyglądała, jakby zobaczyła ducha, a Chase... nie był sobą. Chase nie żyje. Na pewno. - Hej, chwileczkę - Derrick nie nadążał za jej tokiem myślenia, ale poczuł ulgę, że tym razem nie chodziło o jego mały brudny sekret. - Mówisz niejasno. Co masz na myśli, mówiąc, że Chase to nie Chase? - Nie mogę uwierzyć, że jesteś tak ciemny. - Podsunęła mu gazetę pod nos. - Sam zobacz. Brig McKenzie mógł się ukrywać pod nazwiskiem Marshalla Baldwina, ale teraz zasłania się innym. Ten bydlak podszywa się pod swojego brata. Zaczynał rozumieć. - Myślisz, że Chase to w rzeczywistości Brig? - Boże, ona naprawdę zwariowała. - Tak! Tak! Spójrz tylko. - Pomachała mu gazetą przed nosem. - Siedziałam! - Na jej ustach pojawił się blady uśmiech. - Dobrze by było to sprawdzić.
bezludnym. Znalezienie prywatnej wyprzedaży graniczyło więc z
Po minucie wszyscy mieli już opis dziecka, trzyletniej
Było jeszcze więcej zdjęć ze szkoły, a także kilka pozowanych,

173

płatności i zgodził się, że zapłaci jeszcze tego wieczoru. To jedno
Przybysz rzucił okiem na ich splecione dłonie, po czym znów
- Dwa, trzy lata? - powtórzyła Milla, kręcąc głową. - Ech, to nic.

lekarza. Schował broń do kabury na udzie jak szanujący się

Rozejrzała się.
RS
- Trzeba w coś wierzyć, Stacey. Proszę, pospiesz się. Idź już.

przeszkodzić w odnalezieniu syna! Nienawidzę cię, nienawidzę!

- Tak, ale była szansa, że umówiła się z nim
269
Zmusiła się, żeby wstać. Spojrzała na łóżko, tam,